piątek, 7 czerwca 2013

#5 Przed siebie...

♫♫♫

Obudziłam się w szpitalu, ale Niall'a obok mnie nie było. Nie pozwolili mu? A może wolał mnie nie widzieć? Po co ja to zrobiłam? Nie chciałam umrzeć. Sprawiłam sobie tylko ból. Teraz leżę w jakimś chłodnym szpitalu sama jak palec. Nawet nie wiem co się stało z moim aniołem. Miał przy mnie być. Nie zostawiać nawet na moment. Czy nikomu nie mogę już ufać? Jestem aż tak beznadziejna, że nikt ze mną nie chce zostać na dłużej? A może on był tylko złudzeniem? Może to wszystko to koszmarny sen? Obudzę się na kanapie w salonie, a tam będzie Patty i Andy? Co ja wygaduję. To wszystko bez sensu. Wychodzę stąd. Po co mi ta igła w ręce? Przeżyję bez tego. Wyrwałam wenflon razem z plastrami. Powoli usiadłam na łóżku. Moje żebra sprawiały mi okropny ból, a bandaże krępowały ruchy. Zacisnęłam zęby i powoli zsunęłam się na ziemię. Uklęknęłam i schyliłam się pod łóżko w poszukiwaniu butów. Wyciągnęłam je i ostrożnie wsunęłam na bose stopy. Wspierając się o łóżko stanęłam na nogi. Już nic mnie nie obchodziło. Anioł wyparował, pora i mi zniknąć. To chyba ten czas. Nie chcę tkwić w szpitalu jak kaleka. Nie jestem umierająca. Wypełzłam na korytarz. Biel panująca tam wręcz raziła w oczy. Rozejrzałam się-nikogo nie było. Cisza panująca w tym miejscy budziła zgrozę. Ruszyłam przed siebie. W stronę drzwi z napisem EXIT. Były na samym końcu korytarza. Muszę przyznać, że każdy krok był dla mnie nierada wysiłkiem. Obraz przed moimi oczyma był jakby za mgłą. Poczułam ucisk pod żebrami. Moje nogi zadrżały pod ciężarem mojego ciała. Miałam problemy z wzięciem oddechu. Organizm odmawiał posłuszeństwa. Nie byłam w stanie się ruszyć. Usłyszałam przyśpieszone kroki. 

-Kayla! Co ty wyprawiasz?!- Chc​iałam odwrócić się w stronę, z której dobiegał krzyk. 
Odczułam potworny zawrót głowy. Ból sparaliżował moje ciało. Straciłam kontrolę nad moim ciałem. Odpłynęłam w tył. Jego ramiona uchwyciły mnie w ostatniej chwili. 
-Pomocy! Szybko! Pomóżcie mi!- Słyszałam jego roztrzęsiony głos. Nie widziałam nic prócz białej strugi światła. Po chwili usłyszałam kilka niewyraźnych szmerów. Wylądowałam na materacu. Gruba igła przekłuła mój nadgarstek. Syknęłam z bólu i zacisnęłam powieki. Poczułam jak jego dłoń ściska moją. Poczułam się pewniej. Uchyliłam powieki. Na nadgarstku miałam wenflon, a do niego przymocowaną kroplówkę. 
-Po co to? -Wyszeptałam z trudem.
-Lekarstwo. Wzmocni cię tak, żebyś mogła wyjść jutro rano. -Pogłaskał mnie po ramieniu. 
-Myślałam, że mnie zostawiłeś.-Spuś​ciłam wzrok, nie chciałam żeby na mnie patrzył.
-Nigdy bym cię nie zostawił. Będę zawsze przy tobie, mój aniele. -Poczułam jak delikatny rumieniec wypływa na moje policzka. 
-To ty jesteś aniołem.- Spojrzałam w jego błękitne oczy i uśmiechnęłam się delikatnie. Nachylił się w moją stronę, delikatnie dotknął mojej twarzy i musnął usta. Chciałam go pocałować, ale za bardzo bałam się angażować. Odwróciłam głowę, aby nie całował mnie więcej. Rozczarowany spuścił głowę. Nastąpiła niezręczna cisza, którą przerwała wchodząca do sali pielęgniarka. Niall natychmiast się wyprostował.
-Mogłabym Pana prosić?-Skinęła głową w stronę chłopaka. 
-Oczywiście.-Wys​zedł zostawiając uchylone drzwi. 
Zamarłam wytężając słuch. Wiedziałam, że będzie mowa o mnie. 
-Jutro będzie mogła wyjść do domu, ale mam do Pana kilka ważnych wiadomości. 
-O co chodzi?-W jego głosie dało się słyszeć zakłopotanie.
-Kayla ma depresję. Nasz psycholog chciał z nią rozmawiać, ale spała. Była niespokojna. Powtarzała "Boję się, nie zostawiaj mnie". Lekarz przepisał jej leki uspakajające, ale to nie wszystko. Potrzebne jest jej wsparcie. Proszę się nią zaopiekować. 
-Postaram się nie zawieść. -Jego głos i tym razem zdradzał strach i zakłopotanie.
Wszedł do sali pewnym krokiem i uśmiechem na twarzy. Śmiały się tylko usta, oczy były smutne. Usiadł na brzegu łóżka i pogładził mnie po ręce. 
-Jestem dla Ciebie kłopotem. -Stwierdziłam odsuwając dłoń. 
-Co takiego? Nigdy nim nie byłaś. Jesteś dla mnie najważniejsza. Jesteś dla mnie jak promień słońca, dla którego warto wstać i iść przed siebie.Nie zostawiłbym cię teraz nawet jakby miało od tego zależeć życie milionów innych osób. Będę cię bronił jak lwica swoich młodych. Chronił lepiej niż rządowi żołnierze. Będę jak prywatna kamizelka kuloodporna. Przyjmę na siebie wszystkie ciosy skierowane w twoją stronę. Kocham cię. -Próbowałam powstrzymać łzy, ale nie byłam w stanie kiedy po jego policzku spłynęła łza. Wyciągnęłam rękę i delikatnie ją otarłam. Nigdy nie widziałam płaczącego mężczyzny, a tym bardziej płaczącego z miłości. Opanowałam ból i podniosłam się, aby go przytulić. Wtulił głowę w moje ramię. 
-Kocham cię. -Powtórzył gładząc moje plecy.
-Ja wiem... -Wyszeptałam mu do ucha i rozluźniłam delikatnie ramiona. Nie potrafiłam powiedzieć, że kocham. Zbyt wielu mnie skrzywdziło, abym teraz mogła zaufać. Potrzebuję czasu.
Uniosłam głowę, on wpatrywał się prosto w moje oczy. Jedną ręką odgarnął włosy z mojej twarzy, a drugą wciąż gładził moje plecy. 
-Zostaniesz ze mną w nocy? -Zapytałam niepewna czy oby na pewno chce będzie tego chciał.
-
Nie wyjdę stąd bez Ciebie.- Pogładził mnie po policzku i powoli pomógł mi się położyć.Wplotłam palce w jego dłoń i uśmiechnęłam się delikatnie. Siedzieliśmy w ciszy wpatrując się w siebie. Nim się zorientowałam był już wieczór. Niall ziewnął przeciągle. Wypuściłam jego rękę i przesunęłam się na brzeg łóżka. Skinęłam głową dając znak, żeby położył się obok. Migiem wsunął się do łóżka i objął mnie delikatnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Momentalnie zasnęłam. Obudziłam się kiedy on jeszcze spał. Akurat wtedy przyszła pielęgniarka z lekami i śniadaniem. Postawiła wszystko na stoliku obok łóżka. Kiedy ujrzałam ilość tabletek odechciało mi się wszystkiego. Wzięłam je do ręki i przyjrzałam się dokładnie. Na dwóch z nich widniała nazwa leku przeciwbólowego. Włożyłam je do ust i przełknęłam zapijając herbatą. Pozostałe zawinęłam w chusteczkę, upewniłam się, że Niall śpi i cisnęłam nią do kosza. Szpitalne śniadanie to nic specjalnego: talerz zupy mlecznej, dwie kanapki z serem i kubek herbaty. Pchnęłam Niall'a łokciem w żebra. 

-Zjesz coś?- Wskazałam na jedzenie. 
-To twoje. 
-Nie zjem tego. Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę. -Dobrze wiedziałam, że jest głodny. Od wczorajszego ranka nic nie jadł. Wyciągnęłam rękę po kanapkę i podałam ją wprost do jego ust. Ugryzł i podsunął ją mi. Byłam pewna, że nie odpuści, więc wzięłam jeden malutki kęs i odepchnęłam jego rękę. Spojrzał na mnie jak matka na wybredne dziecko, ale nie prosił już, żebym jadła. Podał mi tylko herbatę. Nie była zbyt gorąca, ale mimo to piłam powoli. Kiedy oboje skończyliśmy nasz skromny posiłek do pokoju weszła pielęgniarka. 
-Dzień Dobry. Może się już Pani ubrać i zejść do ordynatora po wypis. -Powiedziała krótko i wyszła. 
-Pomogę Ci. -Niall zeskoczył z łóżka i wyciągnął ubrania z mojej torby. Ostrożnie rozebrał ze mnie szpitalną koszulę. Automatycznie zakryłam moje nagie piersi ramionami. 
-Spokojnie,przcież cię nie skrzywdzę. - Odsunęłam ramiona i pozwoliłam mu zapiąć stanik. Narzucił na mnie zwiewną sukienkę, a na moje nogi wsunął trampki. Złapał mnie w talii, a na ramie zarzucił sobie moją torbę. Ruszyliśmy w stronę drzwi. Korytarz wyglądał identycznie jak wcześniej. Zero żywej duszy. Przeszedł mnie dreszcz. Przemierzaliśmy go powoli, bo po "wypadku" kulałam lekko na lewą nogę. Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na klatce schodowej. Z pomocą blondyna zeszłam piętro niżej. Stanęliśmy przed drzwiami ordynatora. Niall zapukał i nacisnął klamkę. Naszym oczom ukazał się starszy pan w okularach siedzący za potężnym biurkiem. Nie zdążyliśmy do porządku wejść, a on wyciągnął rękę z świstkiem papieru w naszą stronę. 
-Tu macie wypis, możecie iść. -Zabrałam kartkę, a ten machnął na nas ręką. Odwróciliśmy się i wyszliśmy. Niall przyciągnął mnie bliżej i pocałował w czoło. 
-Jest dobrze. -Pchnął drzwi szpitala. Powiew świeżego powietrza dmuchnął mi prosto w twarz. Wyszliśmy na zewnątrz. To co zobaczyłam-zamur​owało mnie. 
-Chyba nie jest dobrze. -Wskazałam na nasze auto. Na czerwonym lakierze widniał czarny napis "WE WILL FIND YOU". 
-Musimy się pośpieszyć. -Złapał mnie na ręce i zniósł po schodach. 
-Pójdę sama. -Musiałam dać coś z siebie, chciałam mu chociaż trochę ulżyć. Opierając się o jego silne ramiona próbowałam stawiać kroki jak najszybciej. Szliśmy chodnikiem przy głównej ulicy miasta. Dookoła ludzie toczyli normalne i szczęśliwe życie, tylko my byliśmy jakby wyrwani z kontekstu. Mimo, iż przeszłam zaledwie kilkaset metrów czułam się coraz gorzej. Oddalaliśmy się od centrum. Tłum gdzieś zniknął, zrobiło się luźniej. Miałam cichą nadzieję, że mój organizm da radę jeszcze przynajmniej kilka metrów. Nadzieje były złudne. Poczułam skurcze oskrzeli. Zaczęłam się krztusić powietrzem. Skurczyłam się z bólu jaki dopadł mnie w klatce piersiowej. 
-Tylko nie teraz. -Przestraszony uniósł mnie w ramionach. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Głowę wtuliłam w jego tors. Słyszałam przyśpieszone bicie jego serca. Bał się. Nie spuszczał ze mnie wzroku, jednocześnie ciągle idąc przed siebie. Widziałam w jego oczach przerażenie. 
-Nie bój się.-Wyszeptałam​ próbując opanować ból. Przymknęłam zmęczone powieki. 
-Nie zasypiaj! -Krzyknął jeszcze bardziej przerażony. 
Natychmiast podniosłam powieki i wlepiłam wzrok w jego zaszklone łzami oczy. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam siły. Próbowałam uspokoić oddech. Nie było to proste, kiedy organizm odmawiał posłuszeństwa
Nie tylko ja byłam wykończona. Noszenie mnie nie było przyjemnością. Nie byłam ciężka, ale lekka jak piórko też nie. Niall posadził mnie na ławce stojącej przy chodniku. Oczywiście zaraz usiadł obok i objął mnie ramieniem. Chwilę po tym jak usiedliśmy zdołałam opanować ból. 

-Możemy iść. -Poinformowałam Niall'a nie chcąc tracić czasu. 
-Nie musimy. -Skinął głową w stronę starego kabrioletu,  który zatrzymał się przy chodniku, a jego właściciel wybiegł do sklepu nie gasząc silnika. 
Nie wiedziałam co dokładnie miał na myśli, ale nie dopytywałam. Kiedy mężczyzna zniknął w drzwiach sklepu Blondyn zerwał się z ławki i porwał mnie na ręce. Szybkim krokiem podszedł do auta i usadził mnie na siedzeniu pasażera. Torbę rzucił do tyłu, a on sam przebiegł na drugą stronę auta i usiadł za kierownicą. Ostatni raz obejrzał się w stronę sklepu i ruszył na pełnym gazie.
Cała ta sytuacja była dla mnie szokiem. Wiedziałam, że musimy uciekać, ale nie wiedziałam, że będziemy kraść auta. Zdezorientowana rozglądałam się dookoła. Zobaczyłam mężczyznę wybiegającego z sklepu, coś krzyczał, ale byliśmy zbyt daleko żeby to usłyszeć.Wpatrywałam się w blondyna otępiałym wzrokiem. Od dawien dawna chciałam przeżyć coś podobnego. Rozejrzałam się jeszcze raz. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uniosłam głowę do nieba i zaczęłam się śmiać. Nie wierzyłam w to co robimy. Po prostu się śmiałam. 

Usłyszałam parsknięcie Niall'a.
-Co ty robisz?-Pytał śmiejąc się. 
-Śmieje się. -Chyba głupszej odpowiedzi udzielić nie mogłam. 
-To widzę, ale z czego? 
-Z ograniczeń.-Pier​wszy raz w życiu czułam się tak cholernie wolna. Przed nami nie było żadnych bram. Mogliśmy zrobić wszystko na co mieliśmy ochotę. Teraz już nic by mnie nie zdziwiło. Byłam gotowa na totalne szaleństwo. Zmierzwiłam jego błyszczące włosy. On zdjął jedną rękę z kierownicy i podał mi ją. Wplotłam palce pomiędzy jego, a ramię oparłam o podłokietnik. Ciepły wiatr muskał nasze twarze, na których malowały się szczere uśmiechy. -Gdzie my tak właściwie jedziemy? -Ufałam mu, może dlatego dopiero teraz o to zapytałam. 
-Przed siebie...